1 Wakacyjna pustka
Nigdy nie myślałam,
że
należę do ludzi normalnych. Byłam
prawie pewna, że gdzieś w środku
tego przeciętnego ciała
znajduje się jakaś magia.
Nie byłam tylko pewna, jaka, aż
do czasu śmierci moich rodziców…
Był koniec
lipca. Na dworze szaro i deszczowo. Może to zwykły zbieg
okoliczności, ale czułam, że było to
przeze mnie. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym dwa
dni przed końcem roku szkolnego. Od tamtego czasu nie czułam się sobą. Działo się coś
niewiarygodnie dziwnego. Paranormalnego. Pogoda wpływała na
mój nastrój lub co gorsza to ja wpływałam na
nią. Kiedy płakałam,
padał deszcz, gdy byłam wściekła rozpętywała się burza,
a trzy dni temu, kiedy kichnęłam mogłabym
przysiąc, że po gołym niebie przeleciał
piorun.
Co prawda od dawna wiadomo było, że
jestem wariatką. W szkole nie potrafiłam odnaleźć się wśród
ludzi. Rodzice zastanawiali się parę razy
czy nie wysłać mnie do innej szkoły. Uważali, że to
ona źle na mnie wpływa. Ja sama miałam inne
zdanie. Po prostu nie należałam do
gatunku gwiazdy. Wolałam skryć się w
cieniu innych ludzi, ludzi z klasą, tych, co lubili robić z
siebie gwiazdę. Robiłam to tak długo, aż ode
pchałam od siebie ludzi mojego rocznika. Najtrudniej było pozbyć się natrętnych
adoratorów. I w końcu udało mi się to,
zostałam sama. Myślałam, że nie będzie to
takie bolesne, miałam w końcu kochających
rodziców, babcię. No właśnie
„miałam”. Teraz zostałam sama z babcią w
naszym domku jednorodzinnym.
Babcia jest
kochana. Śmierć syna i synowej przeżywa
prawie tak mocno jak ja. Dla mnie najtrudniejszy był
pierwszy tydzień. Ryczałam bez przerwy, a w raz
ze mną atmosfera. Teraz płaczę już tylko
od czasu do czasu. Staram się być twarda
dla babci, bo wiem jak cierpi widząc mnie smutną. Skoro
już mowa o tej wspaniałej istocie muszę
powiedzieć, że wygląda ona jak każda inna
starsza pani.
Siwe krótkie loczkowate włosy spadają jej luźno, co
dzień. Małe świdrujące oczy
wiecznie czujne, jeżeli chodzi o jej wyroby kucharskie, (o nich
wypowiadać się nie trzeba. Są
najlepsze!). Na pulchnej twarzy lekko
garbaty nos i promienny uśmiech.
Babcia
chodzi najczęściej w fartuchu we wzorki i swoim ulubionym wełnianym,
niebieskim sweterku z dużymi kieszeniami, w których ma niezbędne
przedmioty, takie jak okulary. Na nogach
rajstopy i najzwyklejsze buty. Odświętnie
zakłada swoją ulubioną, lekko
zniszczoną, przed epokową spódnice ( kocha ją tak
bardzo, że nikt nie ma serca powiedzieć jej, że nie
jest już w zbyt dobrym stanie). Dla ozdoby nosi czerwoną biżuterię, i
psika się zjawiskowymi perfumami, które dostała kiedyś od
dziadka na ich rocznicę.
Siedziałam
teraz na ławce w parku. Oprócz mnie był tu
tylko elegancki pan o czarnych włosach palący
papierosa i z zainteresowaniem czytający dzisiejszą gazetę. Chyba
zdał sobie sprawę, że patrzę na
niego z zainteresowaniem, bo zasłonił twarz
magazynem. Speszona odwróciłam wzrok patrząc tępo na
sad w oddali. Zawsze bawiłam się w nim, kiedy byłam mała,
teraz już tam nie przebywam. Za to w parku jestem wyjątkowo
często. W wakacje można nawet powiedzieć, że
codziennie. Jest to najlepsze miejsce do rozmyślań i wypełnienia
tej przygnębiającej pustki, która mnie otaczała.
Chciałam dowiedzieć się, co się ze mną
dzieje. Czasami wydaje mi się, że mam
jakieś nadprzyrodzone moce, ale po chwili zastanowienia mam ataki śmiechu.
W moim świecie nie było takiego czegoś jak
magia lub zdolności nadprzyrodzone, ale czy na pewno?
Zrobiło się już
ciemno, babcia na pewno się zamartwiała. Nie
potrafi zrozumieć, że mam już
siedemnaście lat. Za niecały rok będę pełnoletnia,
nie mogę się już doczekać. Od dzieciństwa
bardzo się zmieniłam. Ludzie mówią, że
jestem niezwykle atrakcyjna, ale i tak wiem swoje. Jestem jak każda inna
nastolatka.
Mam długie sięgające pasa
lekko kręcone blond włosy z ciemnymi pasemkami. Bladą cerę, błyszczące, okrągłe, duże,
niebieskie oczy. Mały nos, usta drobne i niekiedy lekko uśmiechnięte.
Policzki często zaróżowione. Ogólnie to wysoka nie
jestem, za to szczupła, ale nie wysportowana. Jak już mówiłam
przeciętna nastolatka.
Byłam już w
drodze do domu, przyspieszyłam tempa patrząc na
miejski zegar. Do domu weszłam pośpiesznie,
na szczęście drzwi były otwarte, a babcia miała w
zwyczaju je zamykać. Po dźwiękach
wiadomo było, że babula zmywała naczynia,
więc zakradłam się po
cichu do kuchni, aby podkraść kawałek
sernika na zimno.
- Rosalia! Gdzież ty się moja
droga podziewała?- Babcia wołała na
mnie pełnym imieniem, reszta mówiła po prostu Rose.
-Nie denerwuj się. Wróciłam i
jak na razie jeszcze żyję, ale jeżeli nie
dasz mi tego pysznego sernika nie ręczę za
swój stan zdrowia.- Wyciągnęłam rękę ku
ciastu, ale babcia powstrzymała mnie.
-Ani mi się wasz ślicznotko-
spojrzała na mnie troskliwie- To jest ciasto dla naszych nowych sąsiadów.
Dziś się wprowadzili, i mam nadzieję, że
pójdziesz ze mną jutro ich przywitać,
prawda?- Babcia wiedziała, że nienawidzę chodzić z nią na żadne
spotkania, więc zdziwił mnie jej ton, jakby wiedziała, że się zgodzę.
- Ja nigdzie nie idę.- Rzuciłam
stanowczo.
-Państwo Brown mają syna w twoim wieku. Myślę, że wam obojgu przyda się nowe towarzystwo.- Poddałam się wzięłam przekąskę z lodówki i poszłam do swojej sypialni.
-Państwo Brown mają syna w twoim wieku. Myślę, że wam obojgu przyda się nowe towarzystwo.- Poddałam się wzięłam przekąskę z lodówki i poszłam do swojej sypialni.
Ten pokój nie należał do
największych, jedno okno ozdobione roślinkami,
zielono-fioletowa tapeta a ściany obwieszone zdjęciami z
młodości. Biurko, z komputerem i lampką, łóżko i
inne niezbędne meble. Nie przebywałam tu zbyt często,
zazwyczaj siedziałam w salonie oglądając z mamą nasze
ulubione seriale popłakując przy wzruszających
momentach. Oprócz tego lubiłam też czytać. Tak,
czytanie jest tym, bez czego nie wytrzymam. Mam kilka swoich ulubionych książek,
które nigdy mi się nie znudzą, ale są też takie,
które wypożyczę i oddam bez najmniejszej potrzeby powrotu.
Patrząc na
zegar zorientowałam się, że jest
dopiero dwudziesta pierwsza, więc sięgnęłam po
pierwszą lepszą książkę mając
nadzieję, że zasnę w trakcie czytania.
-Rosalia,
wstawaj.- Obudził mnie znajomy głos.
Otworzyłam niechętnie oczy.- Niedługo
wychodzimy, masz pół godziny.
-No przecież już nie śpię! – Wstałam szybko próbując sobie przypomnieć, jaki strój zaplanowałam na dzisiejsze wyjście. Stanęło na obcisłych, ciemnych rurkach i porządnym i podkreślającym kolor oczu niebieskim sweterku. Włosy zostawiłam rozpuszczone ciesząc się ich blaskiem. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół do kuchni. Babcia właśnie pakowała ciasto do siatki, a po całym domu rozleciał się cudowny zapach sernika, aż mi ślinka pociekła.
-No przecież już nie śpię! – Wstałam szybko próbując sobie przypomnieć, jaki strój zaplanowałam na dzisiejsze wyjście. Stanęło na obcisłych, ciemnych rurkach i porządnym i podkreślającym kolor oczu niebieskim sweterku. Włosy zostawiłam rozpuszczone ciesząc się ich blaskiem. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół do kuchni. Babcia właśnie pakowała ciasto do siatki, a po całym domu rozleciał się cudowny zapach sernika, aż mi ślinka pociekła.
- Nawet nie myśl o serniku moja panno.
– Uprzedziła mnie babcia. Wychodząc z domu i poprawiając swój
nowy berecik.
Dom państwa Brown znajdował się nie
daleko. Nim się obejrzałam byłyśmy już na
miejscu. Przed wejściem babcia prosiła mnie
o dobre maniery, co było wynikiem śmiechu.
Zapukałam do drzwi
a po paru chwilach otworzyła nam dość młoda
kobieta z wesołym wyrazem twarzy i włosami upiętymi w
koka, ubrana w zieloną, kwiecistą
sukienkę podkreślającą talię (Mogłabym
przysiądź, że widziałam taką
ostatnio w jednym z najdroższych sklepów w naszej
okolicy).
- Dzień dobry, nazywam się Urszula, uprzedzałam panią, że złoże wizytę z wnuczką tak na zapoznanie nowych sąsiadów.
- Dzień dobry, nazywam się Urszula, uprzedzałam panią, że złoże wizytę z wnuczką tak na zapoznanie nowych sąsiadów.
-Zgadza się, witam. – Wyglądała na miłą-
Zapraszam do środka.
Weszłam niepewnie za babcią, która
zdążyła już ściągnąć swój płaszcz.
Pani Brown wzięła go od niej uprzejmie i zawiesiła na
wieszaku. Gestem dłoni zaprosiła nas
do salonu gdzie czekał pan Brown.
- Zapomniałam się
przedstawić, jestem Tamara, a to mój mąż
Michael- wskazała na mężczyznę, który
skinął
głową na powitanie.
- Miło mi to moja wnuczka Rosalia- Uśmiechnęłam się
speszona i usiadłam na wyznaczone dla mnie przez Michaela
miejsce.
Pan Brown był w wieku swojej żony, a
ja śmiało stwierdzam, że jest
przystojny. Takiego mężczyzny jeszcze nie widziałam. Brązowe włosy,
piwne oczy, wyśmienity garnitur.
W tym momencie do pokoju wszedł ktoś, kto
zmienił moje poglądy, co do pana Browna. Wysoki,
szczupły, świetnie zbudowany młody grecki
bóg. Miał modną lekko rozczochraną, średniej
długości czuprynę, oczy
najpiękniejsze, jakie kiedykolwiek widziałam, a
ponieważ uwielbiałam brązowe
wydawały mi się być
zjawiskowe. Nos prosty i w idealnych proporcjach, usta zaciśnięte
ujawniały, że chłopak o czymś rozmyślał tak
samo jak lekka zmarszczka na jego czole.
Ubrany był też
niezwykle modno. Bluzka z długim rękawem w
czarno niebieskie paski. I czarne spodnie z klamrą i
kieszeniami. Na nogach wygodne adidasy.
Na chwilę nasze spojrzenia się spotkały i mogłam
wpatrywać się w jego piękne
oczy, ale już po chwili odwrócił wzrok zupełnie
niezainteresowany moją osobą zwrócił się do
babci.
- Dzień dobry, jestem Christoper. – Babcia
przyjrzała mu się i chyba dobrze wiedziała, o
czym myślę, bo posłała mu miły uśmiech
dodając
- Tam stoi moja wnuczka Rosalia, jesteście w
tym samym wieku, myślę, że się
dogadacie.
Ale Christoper nawet na mnie nie spojrzał tylko
jeszcze raz uśmiechnął się
zabójczo do mojej babci i usiadł na skurzanym krześle. To było poniżające.
Nigdy nie zależało mi tak bardzo żeby chłopak zwrócił na
mnie uwagę. Poprawka, nigdy nie zależało mi, żeby
jakikolwiek chłopak zwrócił na mnie uwagę.
Zazwyczaj chłopców spławiałam mówiąc, że nie są w moim
typie, ale kiedy patrzę na Chrisa mam motylki w brzuchu. To nie w
moim stylu.
-Chris, zaproś Rozalię do
swojego pokoju, spróbujcie się zaprzyjaźnić, no już! –
Christoper wstał obojętnie i rzucił mi
krótkie spojrzenie by sprawdzić czy się
zgadzam. Nienaturalnie kiwnęłam głową na tak
i ruszyliśmy w stronę jego pokoju. W tym
pomieszczeniu nie było zbyt wiele rzeczy dobrze widać, że są
dopiero po przeprowadzce. Stało tu łóżko,
kilka półek z książkami i mały
stolik z dwoma krzesłami, na którym leżał
laptop.
- Lubisz czytać?- Zapytałam posyłając mu
jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów,
ale nic to nie dało, Chris wdał się w
zadumę jakby znów mocno się na czymś skupiał. Ta
cisza z jego strony zaczynała mnie irytować, czy
naprawdę jestem aż tak niesympatyczna? A może nie
jestem dla niego dość atrakcyjna? Co ja w ogóle gadam, od kiedy zaczęła
interesować mnie opinia innych? Trzeba być
twardym. Spojrzałam, więc z ukrycia na chłopca i
widząc, że nie ma zamiaru nic powiedzieć przeszłam się w
kierunku półki na książki. Była
niezwykle zaopatrzona. Od a do z moje najciekawsze powieści. Przez
chwilę odnalazłam w Christoperze bratnią duszę, ale
to uczucie zniknęło tak szybko jak się pojawiło.
Usiadłam bez pytania na jednym z dwóch krzeseł i ku
Mojem zdziwieniu chłopak zrobił to
samo. Mogłam teraz dowolnie wpatrywać się w jego
oczy, on też na mnie patrzał. Ciekawe, dlaczego nic
nie mówi?
- A czy lubisz oddychać? – Wzdrygnęłam się lekko,
kiedy usłyszałam jego rozkoszny, lekko znudzony głos. Po
czasie, w jakim odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie
zastanawiałam się czy chłopak nie jest troszeczkę… opóźniony. Pomimo
tego domyślałam
się, że
czytanie było jego życiem tak jak moim. Może
dobrze zrobiłam przychodząc tu z babcią, ale
dlaczego on jest taki nieprzyjazny?
- Rozumiem.- Szepnęłam nie mając
odwagi nadal patrząc mu w oczy, bo wiedziałam, że on mi
się przygląda.- Jak wakacje?
- Nie mam wakacji. – Odpowiedział tym
samym tonem, ale szybciej- Jestem tu na polecenie nauczyciela. Mam zadanie do
wykonania. Bardzo ważne.
- Mogę wiedzieć, jakie?- Nie chciałam być wścibska,
pytania wychodziły ze mnie same. Chciałam wiedzieć o tym
zjawiskowym chłopcu wszystko.
- To niemożliwe.- Rzucił obojętnie-
wydaje mi się, że i tak byś tego
nie pojęła.
Rozzłościł mnie
tym stwierdzeniem. Może wyglądałam w
tej chwili trochę mało spostrzegawczo, ale głupia
nie byłam. Ten chłopak zaczynał działać mi na
nerwy, czy on myślał, że jest
lepszy od wszystkich? Nawet mnie nie znał a zachowuje się jakbym
była nie warta jego uwagi. To wszystko tak mną wstrząsnęło, że nie
zauważyłam jak w mgnieniu oka pogoda na dworze
zmieniła się nie do poznania. Zawiał tak
mroźny wiatr, że połamało
najbliższe drzewo. Stanęłam jak wryta nie wiedząc jak
do tego doszło. Kontem oka zauważyłam
zachwyt w oczach, Christopera, ale nie zadawalało mnie
to. Bałam się tego, co właśnie
spowodowałam. Co było tego przyczyną? Chris
może i zawrócił mi chwilowo w głowie,
ale nie był na tyle ważny by mnie tak rozzłościć. A może ja go
po prostu źle oceniłam. Może wcale
nie jest taki wspaniały. Postanowiłam
spojrzeć mu w oczy. Nadal widać było z
nich zachwyt. Jakby zobaczył coś
niezwykłego, na co czekał od kilkunastu miesięcy.
Odwróciłam się w kierunku drzwi i już miałam
wychodzić, kiedy.
- Rosalia! – Chris złapał mnie
za rękaw niebieskiego swetra.
- Rose- poprawiłam go mając
nadzieję, że delikatnie.
- Zaczekaj.- Spojrzałam na niego ostrożnie.
Jego wyraz twarzy na powrót stał się
znudzony. A usta zwinęły się w
linijkę. Kiedy m i się przyglądał ogarnęło mnie
odczucie poddania. Bez słowa wróciłam na
miejsce naprzeciwko. – Myślę, że możesz
odpowiedzieć mi na kilka pytań prawda?
Znów te samo uczucie poddania. Co się dzieję do
cholery? W pokoju nie było już nic słychać. Za
oknem pogoda była jak wcześniej.
Delikatny wiatr powiewał liście drzew.
- Możliwe, że będziesz
w szoku, kiedy ci to powiem, ale kiedy zobaczyłem, co
zrobiłaś dosłownie przed chwilą byłem
pewny, że wykonałem swoje zadanie. Nie mogę
zdradzić, ci szczegółów. Mogę
zdradzić jedynie, że pewne jest to, iż niedługo
powinnaś dostać list od mojego profesora
- Coś ze mną nie tak? – Zapytałam chaotycznie- Wiem, że coś się dzieję, proszę wytłumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi. Nie dawno straciłam obu rodziców nie radzę sobie z tym wszystkim a do tego te zjawiska atmosferyczne. Czy to tylko przypadek?
- Coś ze mną nie tak? – Zapytałam chaotycznie- Wiem, że coś się dzieję, proszę wytłumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi. Nie dawno straciłam obu rodziców nie radzę sobie z tym wszystkim a do tego te zjawiska atmosferyczne. Czy to tylko przypadek?
- Ode mnie nic się nie dowiesz.- Jego
wzrok był nieprzenikniony. Patrzał w tej chwili na coś w
oddali, czego ja nie dostrzegałam. – Po za tym moim zadaniem
nie było tłumaczenie niczego takim kotom jak ty. Ja
musiałem tylko cię do tego wprowadzić.
-Ale ty nie zdradziłeś mi
niczego. Po drugie ja nie jestem kotem, a ty nie masz prawa tak mnie nazywać jasne?
-Co mi zrobisz, jeśli cię nie
posłucham- Ciarki przeszły mi po plecach, kiedy
wymówił te słowa. – Uprzedzam, że nie
mam najmniejszego zamiaru słuchać twoich
zakazów.
Zmieniłam zupełnie zdanie na temat
Chrisa. Ten chłopak był wredny, arogancki i wywyższał się na każdym stopniu. Do tego nazwał mnie kotem. To było granicą. Bez słowa wyszłam z pokoju przyrzekając, że nie zawrócę nawet gdyby próbował mnie zatrzymać._____________
I jak ? Komentujcie ; 3