piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 1


1    Wakacyjna pustka 

Nigdy nie myślałam, że należę do ludzi normalnych. Byłam prawie pewna, że gdzieś w środku tego przeciętnego ciała znajduje się jakaś magia. Nie byłam tylko pewna, jaka, aż do czasu śmierci moich rodziców…
Był koniec lipca. Na dworze szaro i deszczowo. Może to zwykły zbieg okoliczności, ale czułam, że było to przeze mnie. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym dwa dni przed końcem roku szkolnego. Od tamtego czasu nie czułam się sobą. Działo się coś niewiarygodnie dziwnego. Paranormalnego. Pogoda wpływała na mój nastrój lub co gorsza to ja wpływałam na nią. Kiedy płakałam, padał deszcz, gdy byłam wściekła rozpętywała się burza, a trzy dni temu, kiedy kichnęłam mogłabym przysiąc, że po gołym niebie przeleciał piorun.
Co prawda od dawna wiadomo było, że jestem wariatką. W szkole nie potrafiłam odnaleźć się wśród ludzi. Rodzice zastanawiali się parę razy czy nie wysłać mnie do innej szkoły. Uważali, że to ona źle na mnie wpływa. Ja sama miałam inne zdanie. Po prostu nie należałam do gatunku gwiazdy. Wolałam skryć się w cieniu innych ludzi, ludzi z klasą, tych, co lubili robić z siebie gwiazdę. Robiłam to tak długo, aż ode pchałam od siebie ludzi mojego rocznika. Najtrudniej było pozbyć się natrętnych adoratorów. I w końcu udało mi się to, zostałam sama. Myślałam, że nie będzie to takie bolesne, miałam w końcu kochających rodziców, babcię. No właśnie „miałam”. Teraz zostałam sama z babcią w naszym domku jednorodzinnym.
            Babcia jest kochana. Śmierć syna i synowej przeżywa prawie tak mocno jak ja. Dla mnie najtrudniejszy był pierwszy tydzień. Ryczałam bez przerwy, a w raz ze mną atmosfera. Teraz płaczę już tylko od czasu do czasu. Staram się być twarda dla babci, bo wiem jak cierpi widząc mnie smutną. Skoro już mowa o tej wspaniałej istocie muszę powiedzieć, że wygląda ona jak każda inna starsza pani.
Siwe krótkie loczkowate włosy spadają jej luźno, co dzień. Małe świdrujące oczy wiecznie czujne, jeżeli chodzi o jej wyroby kucharskie, (o nich wypowiadać się nie trzeba. Są najlepsze!).  Na pulchnej twarzy lekko garbaty nos i promienny uśmiech.
            Babcia chodzi najczęściej w fartuchu we wzorki i swoim ulubionym wełnianym, niebieskim sweterku z dużymi kieszeniami, w których ma niezbędne przedmioty, takie jak okulary.  Na nogach rajstopy i najzwyklejsze buty. Odświętnie zakłada swoją ulubioną, lekko zniszczoną, przed epokową spódnice ( kocha ją tak bardzo, że nikt nie ma serca powiedzieć jej, że nie jest już w zbyt dobrym stanie). Dla ozdoby nosi czerwoną biżuterię, i psika się zjawiskowymi perfumami, które dostała kiedyś od dziadka na ich rocznicę.
            Siedziałam teraz na ławce w parku. Oprócz mnie był tu tylko elegancki pan o czarnych włosach palący papierosa i z zainteresowaniem czytający dzisiejszą gazetę. Chyba zdał sobie sprawę, że patrzę na niego z zainteresowaniem, bo zasłonił twarz magazynem. Speszona odwróciłam wzrok patrząc tępo na sad w oddali. Zawsze bawiłam się w nim, kiedy byłam mała, teraz już tam nie przebywam. Za to w parku jestem wyjątkowo często. W wakacje można nawet powiedzieć, że codziennie. Jest to najlepsze miejsce do rozmyślań i wypełnienia tej przygnębiającej pustki, która mnie otaczała. Chciałam dowiedzieć się, co się ze mną dzieje. Czasami wydaje mi się, że mam jakieś nadprzyrodzone moce, ale po chwili zastanowienia mam ataki śmiechu. W moim świecie nie było takiego czegoś jak magia lub zdolności nadprzyrodzone, ale czy na pewno?
            Zrobiło się już ciemno, babcia na pewno się zamartwiała. Nie potrafi zrozumieć, że mam już siedemnaście lat. Za niecały rok będę pełnoletnia, nie mogę się już doczekać. Od dzieciństwa bardzo się zmieniłam. Ludzie mówią, że jestem niezwykle atrakcyjna, ale i tak wiem swoje. Jestem jak każda inna nastolatka.
            Mam długie sięgające pasa lekko kręcone blond włosy z ciemnymi pasemkami. Bladą cerę, błyszczące, okrągłe, duże, niebieskie oczy. Mały nos, usta drobne i niekiedy lekko uśmiechnięte. Policzki często zaróżowione. Ogólnie to wysoka nie jestem, za to szczupła, ale nie wysportowana.  Jak już mówiłam przeciętna nastolatka.
            Byłam już w drodze do domu, przyspieszyłam tempa patrząc na miejski zegar. Do domu weszłam pośpiesznie, na szczęście drzwi były otwarte, a babcia miała w zwyczaju je zamykać. Po dźwiękach wiadomo było, że babula zmywała naczynia, więc zakradłam się po cichu do kuchni, aby podkraść kawałek sernika na zimno.
- Rosalia! Gdzież ty się moja droga podziewała?- Babcia wołała na mnie pełnym imieniem, reszta mówiła po prostu Rose.
-Nie denerwuj się. Wróciłam i jak na razie jeszcze żyję, ale jeżeli nie dasz mi tego pysznego sernika nie ręczę za swój stan zdrowia.- Wyciągnęłam rękę ku ciastu, ale babcia powstrzymała mnie.
-Ani mi się wasz ślicznotko- spojrzała na mnie troskliwie- To jest ciasto dla naszych nowych sąsiadów. Dziś się wprowadzili, i mam nadzieję, że pójdziesz ze mną jutro ich przywitać, prawda?- Babcia wiedziała, że nienawidzę chodzić z nią na żadne spotkania, więc zdziwił mnie jej ton, jakby wiedziała, że się zgodzę.
- Ja nigdzie nie idę.- Rzuciłam stanowczo.
-Pa
ństwo Brown mają syna w twoim wieku. Myślę, że wam obojgu przyda się nowe towarzystwo.- Poddałam się wzięłam przekąskę z lodówki i poszłam do swojej sypialni.
Ten pokój nie należał do największych, jedno okno ozdobione roślinkami, zielono-fioletowa tapeta a ściany obwieszone zdjęciami z młodości. Biurko, z komputerem i lampką, łóżko i inne niezbędne meble. Nie przebywałam tu zbyt często, zazwyczaj siedziałam w salonie oglądając z mamą nasze ulubione seriale popłakując przy wzruszających momentach.  Oprócz tego lubiłam też czytać. Tak, czytanie jest tym, bez czego nie wytrzymam. Mam kilka swoich ulubionych książek, które nigdy mi się nie znudzą, ale są też takie, które wypożyczę i oddam bez najmniejszej potrzeby powrotu.
            Patrząc na zegar zorientowałam się, że jest dopiero dwudziesta pierwsza, więc sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę mając nadzieję, że zasnę w trakcie czytania.
            -Rosalia, wstawaj.- Obudził mnie znajomy głos. Otworzyłam niechętnie oczy.- Niedługo wychodzimy, masz pół godziny.
-No przecie
ż już nie śpię! – Wstałam szybko próbując sobie przypomnieć, jaki strój zaplanowałam na dzisiejsze wyjście.  Stanęło na obcisłych, ciemnych rurkach i porządnym i podkreślającym kolor oczu niebieskim sweterku. Włosy zostawiłam rozpuszczone ciesząc się ich blaskiem. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół do kuchni.  Babcia właśnie pakowała ciasto do siatki, a po całym domu rozleciał się cudowny zapach sernika, aż mi ślinka pociekła.
- Nawet nie myśl o serniku moja panno. – Uprzedziła mnie babcia. Wychodząc z domu i poprawiając swój nowy berecik.
Dom państwa Brown znajdował się nie daleko. Nim się obejrzałam byłyśmy już na miejscu. Przed wejściem babcia prosiła mnie o dobre maniery, co było wynikiem śmiechu. 
            Zapukałam do drzwi a po paru chwilach otworzyła nam dość młoda kobieta z wesołym wyrazem twarzy i włosami upiętymi w koka, ubrana w zieloną, kwiecistą sukienkę podkreślającą talię (Mogłabym przysiądź, że widziałam taką ostatnio w jednym z najdroższych sklepów w naszej okolicy).
- Dzie
ń dobry, nazywam się Urszula, uprzedzałam panią, że złoże wizytę z wnuczką tak na zapoznanie nowych sąsiadów.
-Zgadza się, witam. – Wyglądała na miłą- Zapraszam do środka.
Weszłam niepewnie za babcią, która zdążyła już ściągnąć swój płaszcz. Pani Brown wzięła go od niej uprzejmie i zawiesiła na wieszaku. Gestem dłoni zaprosiła nas do salonu gdzie czekał pan Brown.
- Zapomniałam się przedstawić, jestem Tamara, a to mój mąż Michael- wskazała na mężczyznę, który skinął głową na powitanie.
- Miło mi to moja wnuczka Rosalia- Uśmiechnęłam się speszona i usiadłam na wyznaczone dla mnie przez Michaela miejsce.
Pan Brown był w wieku swojej żony, a ja śmiało stwierdzam, że jest przystojny. Takiego mężczyzny jeszcze nie widziałam. Brązowe włosy, piwne oczy, wyśmienity garnitur.
W tym momencie do pokoju wszedł ktoś, kto zmienił moje poglądy, co do pana Browna. Wysoki, szczupły, świetnie zbudowany młody grecki bóg. Miał modną lekko rozczochraną, średniej długości czuprynę, oczy najpiękniejsze, jakie kiedykolwiek widziałam, a ponieważ uwielbiałam brązowe wydawały mi się być zjawiskowe. Nos prosty i w idealnych proporcjach, usta zaciśnięte ujawniały, że chłopak o czymś rozmyślał tak samo jak lekka zmarszczka na jego czole.
Ubrany był też niezwykle modno. Bluzka z długim rękawem w czarno niebieskie paski. I czarne spodnie z klamrą i kieszeniami. Na nogach wygodne adidasy.
Na chwilę nasze spojrzenia się spotkały i mogłam wpatrywać się w jego piękne oczy, ale już po chwili odwrócił wzrok zupełnie niezainteresowany moją osobą zwrócił się do babci.
- Dzień dobry, jestem Christoper. – Babcia przyjrzała mu się i chyba dobrze wiedziała, o czym myślę, bo posłała mu miły uśmiech dodając
- Tam stoi moja wnuczka Rosalia, jesteście w tym samym wieku, myślę, że się dogadacie.
Ale Christoper nawet na mnie nie spojrzał tylko jeszcze raz uśmiechnął się zabójczo do mojej babci i usiadł na skurzanym krześle.  To było poniżające. Nigdy nie zależało mi tak bardzo żeby chłopak zwrócił na mnie uwagę. Poprawka, nigdy nie zależało mi, żeby jakikolwiek chłopak zwrócił na mnie uwagę. Zazwyczaj chłopców spławiałam mówiąc, że nie są w moim typie, ale kiedy patrzę na Chrisa mam motylki w brzuchu. To nie w moim stylu.
-Chris, zaproś Rozalię do swojego pokoju, spróbujcie się zaprzyjaźnić, no już! – Christoper wstał obojętnie i rzucił mi krótkie spojrzenie by sprawdzić czy się zgadzam. Nienaturalnie kiwnęłam głową na tak i ruszyliśmy w stronę jego pokoju. W tym pomieszczeniu nie było zbyt wiele rzeczy dobrze widać, że są dopiero po przeprowadzce. Stało tu łóżko, kilka półek z książkami i mały stolik z dwoma krzesłami, na którym leżał laptop.
- Lubisz czytać?- Zapytałam posyłając mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, ale nic to nie dało, Chris wdał się w zadumę jakby znów mocno się na czymś skupiał. Ta cisza z jego strony zaczynała mnie irytować, czy naprawdę jestem aż tak niesympatyczna? A może nie jestem dla niego dość atrakcyjna?  Co ja w ogóle gadam, od kiedy zaczęła interesować mnie opinia innych? Trzeba być twardym. Spojrzałam, więc z ukrycia na chłopca i widząc, że nie ma zamiaru nic powiedzieć przeszłam się w kierunku półki na książki. Była niezwykle zaopatrzona. Od a do z moje najciekawsze powieści. Przez chwilę odnalazłam w Christoperze bratnią duszę, ale to uczucie zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Usiadłam bez pytania na jednym z dwóch krzeseł i ku Mojem zdziwieniu chłopak zrobił to samo. Mogłam teraz dowolnie wpatrywać się w jego oczy, on też na mnie patrzał. Ciekawe, dlaczego nic nie mówi?
- A czy lubisz oddychać? – Wzdrygnęłam się lekko, kiedy usłyszałam jego rozkoszny, lekko znudzony głos. Po czasie, w jakim odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie zastanawiałam się czy chłopak nie jest troszeczkę… opóźniony. Pomimo tego domyślałam się, że czytanie było jego życiem tak jak moim. Może dobrze zrobiłam przychodząc tu z babcią, ale dlaczego on jest taki nieprzyjazny?
- Rozumiem.- Szepnęłam nie mając odwagi nadal patrząc mu w oczy, bo wiedziałam, że on mi się przygląda.- Jak wakacje?
- Nie mam wakacji. – Odpowiedział tym samym tonem, ale szybciej- Jestem tu na polecenie nauczyciela. Mam zadanie do wykonania. Bardzo ważne.
- Mogę wiedzieć, jakie?-  Nie chciałam być wścibska, pytania wychodziły ze mnie same. Chciałam wiedzieć o tym zjawiskowym chłopcu wszystko.
- To niemożliwe.- Rzucił obojętnie- wydaje mi się, że i tak byś tego nie pojęła.
Rozzłościł mnie tym stwierdzeniem. Może wyglądałam w tej chwili trochę mało spostrzegawczo, ale głupia nie byłam. Ten chłopak zaczynał działać mi na nerwy, czy on myślał, że jest lepszy od wszystkich? Nawet mnie nie znał a zachowuje się jakbym była nie warta jego uwagi. To wszystko tak mną wstrząsnęło, że nie zauważyłam jak w mgnieniu oka pogoda na dworze zmieniła się nie do poznania. Zawiał tak mroźny wiatr, że połamało najbliższe drzewo. Stanęłam jak wryta nie wiedząc jak do tego doszło. Kontem oka zauważyłam zachwyt w oczach, Christopera, ale nie zadawalało mnie to. Bałam się tego, co właśnie spowodowałam. Co było tego przyczyną? Chris może i zawrócił mi chwilowo w głowie, ale nie był na tyle ważny by mnie tak rozzłościć. A może ja go po prostu źle oceniłam. Może wcale nie jest taki wspaniały. Postanowiłam spojrzeć mu w oczy. Nadal widać było z nich zachwyt. Jakby zobaczył coś niezwykłego, na co czekał od kilkunastu miesięcy. Odwróciłam się w kierunku drzwi i już miałam wychodzić, kiedy.
- Rosalia! – Chris złapał mnie za rękaw niebieskiego swetra.
- Rose- poprawiłam go mając nadzieję, że delikatnie.
- Zaczekaj.- Spojrzałam na niego ostrożnie. Jego wyraz twarzy na powrót stał się znudzony. A usta zwinęły się w linijkę. Kiedy m i się przyglądał ogarnęło mnie odczucie poddania. Bez słowa wróciłam na miejsce naprzeciwko. – Myślę, że możesz odpowiedzieć mi na kilka pytań prawda?
Znów te samo uczucie poddania. Co się dzieję do cholery? W pokoju nie było już nic słychać. Za oknem pogoda była jak wcześniej. Delikatny wiatr powiewał liście drzew.
- Możliwe, że będziesz w szoku, kiedy ci to powiem, ale kiedy zobaczyłem, co zrobiłaś dosłownie przed chwilą byłem pewny, że wykonałem swoje zadanie. Nie mogę zdradzić, ci szczegółów. Mogę zdradzić jedynie, że pewne jest to, iż niedługo powinnaś dostać list od mojego profesora
- Co
ś ze mną nie tak? – Zapytałam chaotycznie- Wiem, że coś się dzieję, proszę wytłumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi. Nie dawno straciłam obu rodziców nie radzę sobie z tym wszystkim a do tego te zjawiska atmosferyczne. Czy to tylko przypadek?
- Ode mnie nic się nie dowiesz.- Jego wzrok był nieprzenikniony. Patrzał w tej chwili na coś w oddali, czego ja nie dostrzegałam. – Po za tym moim zadaniem nie było tłumaczenie niczego takim kotom jak ty. Ja musiałem tylko cię do tego wprowadzić.
-Ale ty nie zdradziłeś mi niczego. Po drugie ja nie jestem kotem, a ty nie masz prawa tak mnie nazywać jasne?
-Co mi zrobisz, jeśli cię nie posłucham- Ciarki przeszły mi po plecach, kiedy wymówił te słowa. – Uprzedzam, że nie mam najmniejszego zamiaru słuchać twoich zakazów.
Zmieniłam zupełnie zdanie na temat Chrisa. Ten chłopak był wredny, arogancki i wywyższał się na każdym stopniu. Do tego nazwał mnie kotem. To było granicą. Bez słowa wyszłam z pokoju przyrzekając, że nie zawrócę nawet gdyby próbował mnie zatrzymać.
_____________
I jak ? Komentujcie ; 3